środa, 26 listopada 2014

Rozdział 13

TY TO DOPIERO JESTEŚ SKOŃCZONYM IDIOTĄ..

- Lynch! Dlaczego gwałcisz moją córkę do cholery?! - zaczęła krzyczeć matka Van. - A ja już myślałam, że cię polubię... Miałam już cień nadziei, który narastał. Ale teraz ty grzybie wszystko zniszczyłeś. Wypierdalaj!
- Ależ proszę panią... - zaczął się tłumaczyć Rik. - To był...
- Kochani jestem! - cała trójka usłyszała głos taty Marano.
- Teraz to się doigrałeś... - mruknęła złowieszczo i wyszła. Rik w ułamku sekundy znalazł się przy balkonie. Znalazł się na barierce. Miał zamiar zejść po szybciej podstawionej drabinie, ale ku jego rozpaczy drabina przewróciła sie i plackiem spoczywała na ziemi. Blondyn cicho przeklął.
- Van, kupiłem ci... - do pokoju wszedł tata Marano. Spojrzał na Rik'a, a tabletki wypadły mu z rąk. - Ty, ty... Ty... Wredny, tchórzliwy, cuchnący.... Ty... Gadzie Niemyty... Ty pomyłko filozoficzna.... Ty Łosiu Pieprzony... ty błaźnie pospolity... Niewdzięczniku... Małpolludzie... Żałosna imitacjo człowieka...
- Em, może pan już skończyć mnie obrażać i przejdziemy do sceny z grabiami? Ta barierka trochę mnie uwiera... - przerwał Rik.
- Nie przerywaj  mi gówniarzu! Ty Cepie... ty klaunie... Ty idioto kompletny... Grzybie marynowany! Robaku przegnity.... ty... skończyły mi się pomysły... - powiedział i podbiegł do Rik'a. Siłą ściągnął go z barierki. Blondyn wyrywał się, ale to niestetty nic nie dało. Pan Marano przygwoździł go do ściany.
- A teraz... - zaczął. - Przywitaj się proszę Lynch'u drogi z moją przyjaciółką Gieńką. - powiedział i pokazał mu prawą pięsć. - ... i przyjacielem Zdzichem... - dokończył ukazując lewą pieść.
- Chwileczkę! - przerwała Van. - Tato, czy to nie była Gieńcia i Władek?
- Co?? Ależ nie, no gdzie no Vanka... - powiedział obracając się do córki. - A teraz pozwól, że wróce do mojej ulubionej czynności... - odwrócił sie z powrotem do Riker'a... Ale go juz tam nie było. Korzystając z okazji, gdy oprawca zjmował się córką, osuwając się po ścianie, wyminął pana Marano i na czworaka dotarł do drzwi. Wstał i otworzył je na oścież. Zdumiony ojciec Van spojrzał na blondyna.
- A teraz moi drodzy... Zapamiętajcie ten dzień, kiedy prawie udało wam się schwytać Sexownego Kapitana Riker'a Lyncha! - zawołał i zniknął.Vanessa uśmiechnęła się do siebie.
- Muszę sobie sprawić podręczny toporek... - mruknał pan Marano i wyszedł z pokoju.

♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪

Pan Kapitan Sexowny dotarł do domu.
- No siema ludzie! - zawołal od progu. - Tak, tak to ja... Kapitan Sexowny Riker Lynch.. Nie, nie dzisiaj nie musicie mi bić pokłonów. Mam dobry humor i nikogo nie zlinczuje! - bełkotał na cały dom. Dotarł do kuchni.
- Hej ptaszki! - uśmiechnął sie widząc Rydel i Ell'a rozmawiających w najlepsze. - Gdzie Ross?
- Na górze z Laurą. - odpowiedział Ell. Oboje popatrzyli na blondyna, jakby na coś czekając.
- Co? - zapytał Rik.
- Gówno... Spierdalaj na górę... Ross cię wołał! - powiedziała Ryd.
- Ale ja nic nie słysz.... Aaaaa spk. - mrugnął do blondynki, a ta tylko się uśmiechnęła.
- Myślałem, że już nigdy sobie nie pójdzie... - odpowiedział cicho Ell.
- A chciałeś, żeby sobie poszedł? - zapytała Delly.
- Ehm.. No ten, bo ja.... - zaczął kłopotliwie się uśmiechać i świdrować oczami po całym pomieszczeniu. Rydel nie mogła doczekać się jego odpowiedzi. Czuła motylki w brzuchu.. Sekundę.. Motylki? Przecież motylki czujesz zazwyczaj, gdy całujesz ukochanego.. A tu prosze.. Najwyraźniej zakochała się na zabój, a każde słowo Ellingtona, związane z ich bliskoscią, wywołuje owady...
- E ja... Bałem sie, że będzie chciał wypić moją kawę.. - odpowiedział w końcu.
- Aha. - Rydel odrobinkę posmutniała.
- Hej? Coś nie tak? - zapytał brunet.
- Wszystko w najlepszym porządku... - wyszeptała i spojrzała w jego piękne, duże, śmiejące się paczałki. Trwali tak, spoglądając na siebie. Byli corasz to bliżej. Ich oddechy mieszały się. Stykali się nosami. Oczy Ellingtona tonęły w czekoadowej otchłani oczu Delly. Wreszcie..................................................................................................................................................................................................................................................................................................
Brunet musnął leciutko wargi Delly, a ta natychmiast się uśmiechnęła. Ellington, widząc jej zadowolenie, znów to zrobił, ale tym razem śmielej. Było tak idealnie... Przerwał im telefon Ell'a.
- Czego Cholerniku? - wykrzyczał do słuchawki. - Ooo cześć ciociu... Co ja? Żle sie odzywam? Gdzie tam... Myślałem, że to ktoś inny.. Bo... Aha... - włożył telefon do kieszeni.
- Co jest? - zapytała zarumieniona Delly.
- Moja ciocia dzwoniła z telefonu kuzyna, powiedziałem, co powiedziałem.. Ciocia zadzwoni do matki i będę miał kazanie na temat złych słówek.. -powiedział z ironią.
- Mam się czuć winna? - zapytała cicho blondynka.
- Ty? Ty nigdy nie jesteś winna... - odpowiedział i zblizył się do niej, z zamiarem wznowienia pocałunku. Usłyszeli kroki na schodach. Blondynka spojrzała na niego pytająco.
- A w dupie to mam! - powiedział i wpił się w usta Delly.
- EJ to mój tekst. - przypomniała Laura, wchodząc do kuchni razem z Ross'em.
- No pewnie... - zaczął Blondasek. - Wy się całujecie, a nadal nie wiemy jak Rocky'ego ściągnąć do domu. - Rydel szybko odepchnęła Ell'a.
- Masz racje.. - odpowiedziała. - Trzeba zająć się Rocky'm. Przepraszam Ell...
- Co? Za co ty... - zaczął, ale nie skończył. Znów zadzwonił jego telefon. - Tak?
- Ellingtonie! Natychmiast do domu! - usłyszeli krzyk jakieś kobiety.
- Zaraz będę.. - powiedział i rozłączył się. - Muszę już iść. Delly.. Pogadamy jutro.
- Odprowadzę cię.. - zaproponował Ross. Oboje wyszli. Rydel zaczęła walić głową o kuchenny blat.
- Co się z tobą dzieje Delly? - zapytała zszokowana Laura.
- A to że jestem potworem rozumiesz? Zamiast myśleć o tym jak ściągnąć brata do domu, rzucam się w ramiona facetowi, który częściowo miał winę w wyprowadzce Rocky'ego..
- I?
- I? Nie rozumiesz? A co jeśli Ell jest tylko pocieszeniem, po Rocky'm. Jeśli całowałam się z Ell'em, dlatego aby czuć się znów potrzebną.. Może po prostu chciałam zamurować pustkę po bracie, a Ell od początku był tylko i wyłącznie moim zauroczeniem..
- Coś nie sadze.. - odpowiedziała Lau.
- Muszę to przemyśleć.. - blondynka udała się do swojego pokoju, a Laura poszła do domu.

♦Rozmowa Ell'a i Ross'a♦
- I co tam? - zapytał Blondasek.
- Nic, a co ma być?
- Migdaliłeś się z moją siostrą, pamiętasz?
- Co?? A to.. Tak, tak. Ale nie wiem czy to nie był błąd..
- Że kurna co? - wykrzyknął Ross.
- Ona... Wydawało mi się, że ona się waha. No i potem jeszcze wspomniałeś o Rocky'm. Myślę, że ona potrzebuje teraz przede wszystkim wsparcia braci. - Ross spojrzał na niego jak na idiotę.
- Ty to dopiero jesteś skończonym idiotą.. - powiedział i oddalił się.
- Co? - zapytał Ell sam siebie. Wzruszył ramionami i poszedł do domu.

♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♪♪

Rydel siedziała na łóżku i skubała stokrotkę wyliczając:
- Kocha, nie kocha, kocha, nie kocha... - właśnie.. - myślała. Czy on kocha, czy ja kocham? A może to tylko młodzieńczy wybryk..

Rozdział w końcu skończony :D Pozwoliłam sobie wykorzystać pomysł Lovely Rosser : Lynch! Dlaczego gwałcisz moją córkę do cholery?!. Za podsunięcie wersu serdecznie dziękuje :*

4 komentarze:

  1. Proszem bardzo ;) Rozdział zaepiaszczy. Elluś kissnął Delly! <3 Jak słodko. Lecz! Number 1 w tym rozdziale jest "Sexowny Kapitan Riker Lynch" XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Zadźgam toporkiem. I ciebie i Rossa. No $%#^&*@#$%^!!!! Jak tak można.
    Nie. To nie jest zauroczenie. I to ty twierdzisz, że coś ci u mnie nie pasuje. To ja ci coś powiem: Wiesz co?! Poryczę się zaraz :'(
    I teraz mi smutno. Parę razy im przerwali, oboje się zastanawiają, czy to ma sens. Jestem przygnębiona.
    *
    *
    *
    *
    *
    Pan Marano the best. Tylko w tym momencie się śmiałam. Potem było takie Awww!, a potem "Jak ją spotkam to uduszę gołymi rękami!"
    Nie żeby coś, ale ja chcę więcej. I może być nawet ten dramat, tylko żeby później było słodko i miło i w ogóle.
    Czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahh... Czuję, że ktoś oglądał Piratów z karaibów. Arrr! Kissnęli się! Aaaa! Jesteś cudowna i twe rozdziały także ;**

    OdpowiedzUsuń