piątek, 31 października 2014

ROZDZIAŁ VI

>Ty idioto! Ty kret... Czekaj, co?<
-...poznajcie moją kuzynkę Kate.- Ell uśmiechnął się do przyjaciółek.
-Ty idioto! Ty kret... Czekaj co?-zaczęła Van.
-To moja kuzynka Kate...- powtórzył Ell.
-K... K...- próbowała powiedzieć Ness.
-Ku-zyn-ka.-pomógł jej Ross.
-Kuzynka..-Ness była zszokowana.-To jego kuzynka Lau... Kuzynka..
-Tak Van. Kuzynka...- odpowiedziała Laura powoli.
-Vanessa dobrze się czujesz?- upewnił się Riker.
-Znakomicie...- wycedziła Van i opadła na krzesło.
-Coś chyba wpadłam nie w porę...- zaczęła Kate.
-Nie, nie.- zatrzymała ją uśmiechnięta Rydel.- Usiądź proszę.
-To ja pójdę po coś do picia.- zaproponował Rocky.- Kate pójdziesz ze mną?
-Chętnie.- odpowiedział rudzielec.
-To ja pójdę z wami...- zaoferował się Riker. Cała trójka wyszła.
-Lau kupimy sobie frytki?- zapytał Ross.
-Jasne Blondasku.- Raura także wyszła. Rydel i Ell zostali sami.
-Nie wiedziałam, że ktoś w twojej rodzinie jest rudy.- zaczęła blondynka.
-Bo nie jest.- odparł Ratliff.- Kate została adoptowana przez moją ciocię, kiedy miała 10 lat. Mimo, że nie jesteśmy krewnymi, traktuje ją jak młodszą siostrę...
-Nigdy mi o tym nie mówiłeś.
-Bo nie pytałaś..
-Hm no tak.- wszedł lekarz.
-Za 2 godziny może pani opuścić szpital.
-Dziękuje.- odparła Rydel.

♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥


-Jejuś.. Riker postaw mnie! To tylko małe rozcięcie...- narzekała Rydel. Starszy brat niósł ją ze szpitala do auta i znów z auta do domu. Blondynce się to nie podobało.

-A co jeśli natrafisz na skórkę od banana?- zapytał Rocky.
-Hahaha...- odparła Rydel.-Nie śmieszne Rocky.
-Wiem...- odrzekł brunet i poszedł do kuchni. Trzy przyjaciółki zostały same w salonie.
-Kuzynka... Dociera to do was?- zapytała Van.- Kuzynka...
-Ale z nas idiotki.- podsumowała Laura.- Będę musiała przeprosić Ross'iaka...
-Ross'iaka? To innej ksywy już nie było?- zapytała zażenowana Ness.
-Daj spokój... Ciekawa jestem jak ty będziesz się zwracała do Rikera..- uśmiechnęła się brunetka.
-Ojj Laurunia.. Masz 3sekundy na ucieczkę.. Raz... Trzy!- Ness rzuciła się w pogoń z Lau.
-Ross spieprzaj z drogi!- wołała Laura do stojącego w przejściu Ross'iaka.
-Ciekawe te przeprosiny..- mruknął Blondasek i usunął się z drogi. Pogoń skończyła się zwycięstwem Lau. Van zrezygnowała po 5 minutach. Dziewczyny siedziały teraz w pokoju Delly.
-Czyli pora na punkt numer 3.- zaczęła Van.-  Lau idź po Blondaska i Rocky'ego.
-Co? Nie!! Po Riker'a. Rocky wszystko wygada.- odpowiedziała brunetka i poszła po chłopaków. Po chwili zjawiła się cała trójka.
-No o co chodzi?- zapytał Ross oczywiście z kanapką w buzi.
-Przydacie się w końcu na coś.- wyjaśniła Ness.
-Hmm a co  my z tego będziemy  mieli?- zapytał podejrzliwie Riker.
-Dostaniesz całusa od Van.- powiedziała Laura za nim ktokolwiek  zdołał ją powstrzymać. 
-Zgoda!- wykrzyknął Rik. Van posłała zabijające spojrzenie do Lau. Ona tylko wzruszyła ramionami i się usmiechneła..
-A co ja będę z tego miał?- spytał Ross.
-Ty łosiu dostaniesz dwa buziaki.- odparła Lau.
-Miło się z wami robi interesy...-Blondasek odwzajemnił uśmiech.
-Słuchajcie uważnie.- zapowiedziała Lau. (Van nie miała ochoty się już odzywać. Za bardzo była zajęta obrzydzaniem się jabłkowymi ustami Riker'a. Chociaż... Może nie będzie tak źle? Może będzie całkiem przyjemnie..)

♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥♪♥

Przepraszam że znów wyszedł taki krótki. I tu zwracam się do Ali Nie gon mnie z patelnią! Wena mnie opuściła. A rozdział wstawiam dziś bo jutro Wszystkich Świętych i goście i groby itd. Także nie przyzwyczajajcie się. Rozdział wyjątkowo w piątek...No i ten.. Zapomniałam co chciałam. Trudno się mówi. Do napisania :3 mam nadzieje, że rozdział da się czytać..

środa, 29 października 2014

Notka

Tak żebyście wiedziały. Postanowiłam, że rozdziały będą się pojawiać we wtorki i soboty. To tyle :)

wtorek, 28 października 2014

ROZDZIAŁ V

>Ojj Rikusiu<
Riker wyrwał się ze snu. Miał w sercu dziwny niepokój.
-Delly? Delly!- zerwał się z łóżka i pobiegł do pokoju siostry. Niestety tam jej nie było. Zaczął schodzić na dół i omal  nie potknął się o własną siostrę, która nieprzytomna leżała na schodach. Z głowy leciała jej krew.
-Ross! Rocky! Karetka! Już! Delly? Delly...- do Riker'a przybiegli zaspani bracia.
-Jaka skarpetka?- zapytał zdezorientowany Rocky. Wtedy zauważył bezwładną, zakrwawioną Rydel. Nic nie trzeba było mówić. Pobiegł zadzwonić po karetkę. Tymczasem Ross pomógł Riker'owi zanieść Rydel na kanapę.
-Jak to się stało?- zaczął Ross.
-Przebudziłem się i chciałem zobaczyć co u Delly. W pokoju jej nie było, zacząłem schodzić na dół i wtedy prawie potknąłem się o jej ciało...- z góry zbiegł Rocky.
-Karetka już jedzie. Będą za niecałe 10 minut.
-Ross przynieść czysty ręcznik i miskę z wodą. Trzeba jakoś obmyć tą zaschłą krew.- rozkazał Riker. Blondasek posłuchał brata. 5 minut później przyjechała karetka. Zabrali Delly do szpitala. Bracia pojechali z siostrą. W karetce Ross zadzwonił do Laury:
-Posłuchaj...- zaczęła zaspana Laura.- Po pierwsze nie mam ochoty z tobą rozmawiać po tym co zrobiłeś siostrze. Po drugie jest środek nocy. I w końcu po trzecie: Czego ty kompletny idioto chcesz ode mnie, wiedząc o tym jak bardzo jestem na ciebie wściekła?!
-Jestem w drodze do szpitala.. Razem z Rydel.
-To kiepski żart Riker'a?
-Nie tym razem. Rik znalazł Rydel zakrwawiona na schodach. Jesteśmy z nią w karetce. Jedziemy do szpitala na Walt Street.
-Zaraz tam będziemy.- odpowiedziała Lau i rozłączyła się. Lynch'owie dotarli do szpitala, gdzie lekarze zajęli się Delly. Po 5 minutach dołączyły do nich siostry Marano. 
-Co się dzieje? Co z nią?- wydyszała Van.
-Chyba uderzyła się głową o schody i straciła przytomność.- wyjaśnił Rocky. Po 15 minutach przyszedł lekarz.
-Co z Rydel?- zapytał zaniepokojony Riker.
-Spokojnie, to nic groźnego. Panna Lynch upadła i rozcięła sobie niewielką część skóry głowy. Nieprzytomność to skutek wycieńczenia. Rydel nie jadła nic przez 24 godziny i dla tego zemdlała. Jest już przytomna. Możecie do niej wejść .
-Dziękuje.- powiedział Ross i razem z resztą poszedł do sali Delly. Pierwszy szedł Riker.
-Riker ty kretynie..- powiedziała Delly lekko się uśmiechając.- Skończ z tymi jabłkami albo wyrzucaj ogryzki tam gdzie powinieneś..
-Emm co?- blondyn był wyraźnie zdziwiony.
-Nie zauważyłam ogryzki od jabłka. To przez nią się przewróciłam...
-Oh Rydel... Tak strasznie cie przepraszam. Naprawdę.. Nie wiem jak to się mogło stać. I to przeze mnie tu leżysz..
- Nie przez ciebie. No może trochę. Ale to wina ogryzki i tego, że jestem tak niezdrana.- teraz Rydel uśmiechała się od ucha do ucha. 
-Nie gniewasz się?
-Nie braciszku.- mrugneła do niego, a on się tylko uśmiechnął. Drzwi otworzyły się i wparował Ell.
-Delly! Co z tobą?- zapytał przerażony.
-Żyję..- odparła  chłodni blondynka. W tej chwili na salę weszła ruda dziewczyna o smukłej sylwetce, nieskazitelnej cerze i brązowych oczach. 
-Cześć.- przywitała się.
-Co ona tu robi?- wysyczała Van do Laury.
-Póki co stoi.- odparła brunetka.
-Zaraz tak jej poprawie tą piękną buźkę,  że nawet chirurg nie pomoże.- zagroziła Ness. Siostra przytrzymała ją ręką.
-Rydel, Ness, Lau poznajcie moją...

Kim jest owa Kate dla Ell'a? Tego dowiecie się w następnym rozdziale. Pragnę wspomnieć, że po tym wydarzeniu. Riker raz na zawsze odstawia jabłka. Natomiast Rocky odkrył w nich swoją prawdziwą pasję..



poniedziałek, 27 października 2014

ROZDZIAŁ IV

>To tylko ogryzek...<
-Jest ci bliska???- dopytywał się Ross.
-No odpowiedz!-krzyknął Rocky.
-Ej spokojnie. O co wam chodzi?- Ell był wyraźnie zdziwiony zachowaniem przyjaciół.
-Pytam się czy jest ci bliska!- wrzasnął Ross.
-No tak...-zaczął Ell.
-Przepraszam. Muszę do łazienki...-szepneła Rydel i pobiegła do pokoju czystości.
-Delly stój!- zawołała za nią Laura i pobiegła za blondyną.
-Idiota..- powiedziała na głos Van i dołączyła do dziewczyn. Rydel siedziała na pralce i płakała. Laura ją uspokajała;
-Delly spokojnie.. Może...
-Co może?- załkała Rydel.- Jaka ja byłam głupia.. On zna tyle fajnych dziewczyn, dlaczego akurat ja miałabym mu się spodobać. Żałosne..
-Wypluj to! Opanuj się!- zaczeła Van.- Skoro jest takim idiotą to pokażemy mu co stracił! Jesteś silną, niezależną dziewczyną! Pokaż mu jaka z ciebie super laska Dells!!
-Masz racje..- powiedziała po chwili Rydel. Dziewczyny pomogły jej zmyć rozmazany makijaż. Po 10 minutach wszystkie trzy wróciły do pokoju. O dziwo wszyscy w piwnicy wesoło się śmiali. Rydel nawet nie spojrzała na Ell'a.
-Dziewczyny chcemy dziś wyskoczyć całą paczką do kina. Skusicie się?- zapytał Ross.
-Ja nie mogę.- odpowiedziała szybko Delly.- Wychodzę z... z Nick'iem.
-Ahaa.- Ratliff spojrzał na Delly, ale nic nie powiedział.
-Lau? Van?
-Cóż.. My...-zaczęła Van.
-Nie mamy ochoty nigdzie wychodzić.- dokończyła Laura.- Zróbcie sobie męski wypad...
-Znaczy tak nie do końca.- odparł Ratliff.- Kate chciałaby was poznać...
-Trudno..- wysyczała Vanessa.
-Może następnym razem.- powiedziała Delly i posłała w kierunku Ellington'a  wymuszony uśmiech. Miała złamane serce, ale na szczęście skutecznie to ukrywała. Przyjaciółki poszły do pokoju Rydel. Blondynka położyła się na łóżku i wtuliła w misia.
-To co będziesz robił wieczorem?- zapytała Van.
-Pokonam rekord zasmarkania chusteczek, ustanowiony przez Rocky'ego...- odparła blondynka.
-To my ci pomożemy..-zaofiarowała się Laura.
-Trzeba pójść je kupić. Dziś leciała jego ulubiona telenowela.
-Nie martw się. Ross ma całą szufladę chusteczek..- pocieszyła ją przyjaciółka.
-On też?
-Mhmm.
-No to co?- zapytała Ness.- Romans czy komedia?
-Horror..- poprosiła Delly.
-Ok..- przez 5 i pół godziny przyjaciółki wpatrywały się w telewizor. Tylko krew i nic więcej.
-To takie proste.. Taki cielesny ból i już nigdy więcej żadnego złamanego serca.. Żadnej tęsknoty za ukochanym. Zazdrości..- zaczęła Rydel. Siostry spojrzały na nią.
-Co ty wygadujesz?!- krzyknęła Laura.
-To prosta teoria podcięcia sobie żył..
-Przestań! Nawet nie myśl o czymś takim, bo ci nogi z tyłka powyrywam!- zagroziła Van.
-Dobra, sorry...- powiedziała Delly. Dalej to samo. Krew, krzyk, krew, krzyk... I tak czas zleciał do 22:00.
-Dells.. Zostać u ciebie na noc?- zapytała zatroskana Ness.
-Nie... Pewnie i tak nie zasnę..- odpowiedziała blondynka.
-Jesteś pewna?
-Tak. Jedźcie już. Do zobaczenia jutro..- Siostry zbiegły na dół. Chłopcy akurat wrócili. Na szczęście bez Ratliffa. Dziewczyny przywitały ich nienawistnym spojrzeniem.
- Hej.. Co jest?- zapytał Ross.
-Jeszcze się pytasz Blondasie?- powiedziała wkurzona Ness.- Zdradziliście ją! Zdradziliście swoją siostrę!- Marano wybiegły z domu i skierowały się w stronę samochodu.
- Co? Nie!- krzyknął za nimi Rocky.
-Czekajcie! To nie tak!- wrzasnął Riker.
-Laura!- zawołał za dziewczynami Ross. Za późno. Lau i Van już pojechały.
-Trzeba im wszystko wytłumaczyć.. -zaczął Ross.
-Rydel już pewnie śpi. Powiemy jej o wszystkim jutro.- zaproponował Riker. Bracia poszli już spać. Ale Rydel nie mogła zasnąć. Myślała o nim.. Zachciało jej się pić zaczęła schodzić na dół. Na schodach leżała  ogryzka od jabłka. Dziewczyna jej nie zauważyła i pośliznęła się.
-Riker ty kretynie..- to jej ostatnie słowa. Potem tylko ciemność..

Ta dam! A jednak się udało napisać ten rozdział dość szybko. :)

sobota, 25 października 2014

ROZDZIAŁ III

>Moja piżamka!<


Rydel wstała dziś o 9:00. Ellington miał przyjść dopiero o 12, więc miała jeszcze czas. Zeszła na dół w swojej sweetaśnej piżamce i położyła się przed telewizorem. Rocky akurat oglądał jakąś telenowelę i wyczerpał chyba cały zapas chusteczek.
-Rydel?
-Hmm?
-Masz chusteczkę?- spytał brunet.
-Idź do Riker'a. Szuflada ze skarpetkami, po prawej stronie leży cała paczka.- Rocky pobiegł po chusteczki. Tym czasem zabrzmiał dzwonek. Rydel myślała, że to dziewczyny, więc poszła otworzyć.
-Heeee... j Rydel...- przywitał ją trochę zaskoczony Ratliff.- Słodka piżamka...

-Ym.. dzięki...- odpowiedziała zaskoczona blondynka.- Zaraz wracam!- Rydel pobiegła do pokoju Ross'a.
-Ty! Totalny! Kretynie jeden!-  wrzasnęła.
-O co ci chodzi?- zapytał jeszcze zaspany blondyn.
-Czemu mi nie powiedziałeś, że Ratliff będzie szybciej?
-Aaaa, o to chodzi. Zapomniałem całkiem. A co jest już?
-Właśnie przyszedł. I zobaczył mnie w takim stanie!!- Ross zlustrował siostrę wzrokiem.
-Hmmm to źle?
-Mam rozczochrane włosy, różową piżamkę i wory pod oczami, to dobrze?- zapytała wściekła.
-No wiesz, jeśli idziesz na bal zombie to prezentujesz się doskonale.- Rydel sięgnęła po szklankę z sokiem malinowym, stojącą obok łóżka i wylała zawartość na brata.
-Ej!
-Odezwała się Miss California 2014!- powiedziała i pobiegła się przebrać.

Gotowa zeszła do piwnicy gdzie chłopcy przygotowywali się do próby. Ell podniósł wzrok z nad notesu, spojrzał na Rydel i się uśmiechnął. 
-Chyba jednak wolałem Hello Kitty.-dodał po chwili. Rydel tylko się uśmiechnęła  i zajęła swoje miejsce . 
-Ross skończyłeś się bawić tą gitarą?
-Co? AAA to.. Tak możemy grać.- Zaczęli grać. Po trzech piosenkach zabrzmiał dzwonek.
-Ja otworze!- Wyrwała się Delly i pobiegła otworzyć.-Lau! Van! On już jest...
-Co?- powiedziała zaniepokojona Ness.- Przecież jest 10:00 a on miał być dopiero o 12:00!!
-Ross mi nic nie powiedział, że Ell będzie szybciej..
-Ojj Blondasku!!!- krzyknęła Lau.
-Tak skarbie ty mój...- usłyszały stłumiony głos Ross'a. 
-Nie żyjesz!!!- dokończyła za nią Vanessa. 
-Nie ma teraz na to czasu.- zganiła ją Laura.- Pora na punkt numer 2. Luz i uśmiech.
-No dobrze Lau, ale ten twój Blondas i tak prędzej czy później wpadnie w moje ręce...- uśmiechnęła się Van złowrogo.
-Tylko oszczędź te jego cudowne włosy...- poprosiła Lau.
-Zastanowię się... 
-Chodźcie mamy akurat próbę.- Przyjaciółki zbiegły do piwnicy. Ross przytulił Laurę. 
- I tak masz przerąbane...-syknęła do niego Vanessa. Ross spojrzał błagalnie na Laurę, a ta tylko wzruszyła ramionami. Wznowili próbę. Laura i Vanessa zauważyły, że Ell co chwila spoglądał na Rydel, a ona na szczęście nic nie zauważała. To dobrze gdyby o tym wiedziała za pewne pomyliłaby jakieś nuty i wszystko by się sknociło. Akurat skończyli próbę i zadzwonił telefon Ell'a. 
-O cześć Kate! Nareszcie zadzwoniłaś...- powiedział do słuchawki i wyszedł z pokoju. Przez ten czas nikt nie odezwał się ani słowem. W końcu Ratliff wrócił, a Riker spytał:
-Co to za Kate? Twoja dziewczyna?- Delly spojrzała na chłopaka...

piątek, 24 października 2014

ROZDZIAŁ II

>Yyyy B.L.U.Z.A.?<


Dziewczyny wysiadły z samochodu i spacerkiem ruszyły w stronę domu Ellingtona.
-Czyli tak Rydel, idziemy do niego do domu. Wręczasz mu tę bluzę i mówisz, że jej od was zapomniał. Pamiętaj, że masz być przy tym  obojętna..
-A skąd wytrzasnęłyście jego bluzę?- zapytała Ryd.
-Lau wciągnęła w to Blondaska. Nie pytaj jak, bo nie wiem...- obie dziewczyny spojrzały na brunetkę, która tylko zatrzepotała rzęsami i odparła:
-Mam swoje sposoby...
-Dobra idziemy...
Gdy przyjaciółki były zaledwie parę metrów od domu Ell'a Ryd wycedziła:
-Nie no, ja nie dam rady...
-Ej, ej Delly!- uspokajała ją Ness.- To tylko bluza...
-Powtórz B.L.U.Z.A....- zachęciła Lau.
-Dobra idę...- Delly stanowczym krokiem ruszyła w stronę domu swojego obiektu westchnień. Laura i Van schowały się za krzakiem. Rydel nacisnęła dzwonek i czekała tak z 2 minuty. Drzwi otworzył Ell.
-Ooo cześć Rydel!- przywitał ją z uśmiechem.
-Cz..Cześć... Ellington.- blondynka delikatnie odwzajemniła uśmiech. I nic więcej nie powiedziała. Oboje stali tak jakiś czas. Lau pacnęła się ręką w łeb, a Vanessa zaczęła jeść porzeczki, zrywając je z krzaka, za którym siedziały.
-MMmmm... Lau spróbuj. Dobree...
-Cicho Ness! Ja tu próbuje wyniuchać co oni gadają, a ty mi tu przed oczami porzeczkami jeździsz...
-To co cię sprowadza?- zapytał Ratliff.
-Bo, ten no... B.L.U.Z.A...
-Yyy B.L.U.Z.A.?
-No... Zostawiłeś u nas bluzę... Wczoraj na próbie...
-A myślałem, że ją zabrałem... No nie ważne. Dziękuję.- Tym razem odsłonił swoje białe zęby w uśmiechu.- Nie musiałaś robić sobie kłopotu.
-To żaden kłopot.- Rydel lekko się zaczerwieniła i oddała bluzę chłopakowi.
-Wejdziesz?- w tej chwili zza krzaka porzeczek wyłoniła się Laura.
-Cześć Ell!- krzyknęła i pociągnęła za sobą Van. Teraz obie stały obok Rydel. Chłopak patrzył na nie ze zdezorientowaną miną.
-Co wy tu...
-To Van...- zaczęła Lau.- Przyszłyśmy tu z Delly, ale Vanessa zauważyła porzeczki i się na nie rzuciła. Ach ta Ness...- brunetka wymusiła uśmiech.
-Taa...- dodała Van.- Ach ta ja... To my już będziemy lecieć. Na razie!- Rydel chciała już zaprotestować, ale Laura zgromiła ją spojrzeniem. Wszystkie trzy powoli się oddaliły. Oszołomiony chłopak nadal stał w drzwiach.
-Pyszne macie te porzeczki!- krzyknęła Van, po czym wraz z przyjaciółkami zniknęła za rogiem. Dziewczyny migiem znalazły się w samochodzie.
-Co to było?- zapytała Delly.- Przecież zaprosił mnie do środka...
-Oj Delly, Delly, Delly... O to właśnie chodzi. Zgrywasz niedostępną. Im bardziej będziesz na pozór oczywiście, go unikać, tym bardziej jemu będzie na tobie zależeć...- wyjaśniła Van.
-Ness...- zaczęła Lau- Ty dzisiaj też popisu nie dałaś!
-No co? Te porzeczki... -rozmarzyła się Marano.
-Porzeczki nie porzeczki mogło wyjść dzisiaj o niebo lepiej.- w tej chwili dziewczyny znalazły się pod domem Lynch'ów. Laura pierwsza wparowała do domu. Przyjaciółki powlokły się za nią. Ross z otwartymi ramionami wyszedł Lau na przeciw. Brunetka zwinnie go wyminęła.
-Ej piękna! Co jest?- zapytał Blondasek.
-Porzeczki!!!- wycedziła Laura i rozsiadła się wygodnie na kanapie obok Rocky'ego.
-Stary...- zaczął brunet.- Znów dała ci kosza. Tyle, że tym razem wygrały z tobą porzeczki...- Riker siedzący na fotelu wybuchł śmiechem. Ross palnął obu po czym dosiadł się do Laury.
-I jak tam podryw?- zapytał Rocky Delly siedzącą na dywanie obok Van.
-Porzeczki...- odparła Rydel.
-Odwalić się od moich porzeczek!- wykrzyknęła Ness- Są przepyszne, miłe w dotyku, słodkie i takie... Idealne.
-Ekhm... Van. Pomyliłaś definicję porzeczek z definicją Riker'a Lyncha...- sprostował Rik. Na te słowa wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Riker miał minę skrzywdzonego szczeniaczka. Resztę dnia paczka przyjaciół spędziła przed telewizorem. Rydel o 22:00 poszła spać, a siostry Marano zbierały się do wyjścia. Lau stała z Ross'em na korytarzu.
-Lau, dziękuje..
-Za co?
-Za to, że pomagasz Rydel. Jej na serio na nim zależy...
- Wiem Blondasku, wiem.- powiedziała Marano i pocałowała Ross'a na pożegnanie. Gdy siostry odjechały reszta Lynch'ów poszła spać. Jutro dla Delly zapowiadał się wielki dzień...


Ta da! Jest drugi rozdział. Dedykuje go Ali jako że pierwsza zaczęła czytać moje wypociny, oraz za jej motywujące komentarze :*

ROZDZIAŁ I

>Runda 1<

-Rydel... Rydel... Rydel!
-Wstawaj! Ell czeka!- Rydel wstała jak oparzona.
-No widzisz? Mówiłem, że to podziała...- powiedział Ross stojący obok Vanessy. 
-Ugh! Ross! Wypierdalaj z pokoju!- wrzasnęła Ryd, stojąca przy łóżku w piżamce z Hello Kitty.
-Dobra, dobra. I tak miałem zjeść śniadanie.- blondyn w podskokach wyszedł z pokoju. Ryd trzasnęła za nim drzwiami. 
-Zbieraj się!- poganiała ją Van.
-Niby gdzie?
-Dziś pierwszy dzień wakacji. Ja i Lau pomożemy ci zdobyć Ell'a. Przecież już ci mówiłam.
-Ach, no tak. Tylko co ja na siebie włożę?
-Tam tara dam!- Vanessa wręczyła Rydel torbę prezentową.
-Nie mam dziś urodzin.
-Chcesz mu zawrócić w głowie?
-No tak.
-Chcesz, żeby cię pokochał?
-No tak. 
-To nie zadawaj żadnych pytań. Leć do łazienki wciągaj te rzeczy i złaź na dół do samochodu. Masz 5 minut. Lau pewnie już zapuściła korzenie w tym kabriolecie... Raz, raz!
-Dobra, dobra...- Rydel pobiegła do łazienki. Szybko zaczęła wyjmować ubrania z torby: jakaś koszula, ładne buty i miniówka? Serio? 
Mimo tego, że niechętnie założyła ten zestaw, wyglądała zjawiskowo.
Zbiegła na dół do salonu, gdzie czekała na nią Van. Była akurat zajęta rozmową z Riker'em, który pochłaniał jabłko. Na widok przyjaciółki szeroko się uśmiechnęła. Rik oniemiał. Gdy zobaczył siostrę rozdziawił usta na tyle, że wypadło mu trochę jabłka.

-Riker, rozumiem że jedzenie sprawia ci pewne trudności, gdyż twój iloraz inteligencji nie jest większy niż małpy, ale nie przy ludziach...- zaczął Ross, który właśnie wychodził z kuchni mumlając w buzi 1/3 swojej kanapki. Na widok Ryd gały wyszły mu na wierzch.
-No, no , no siostrzyczko...
-Dobra, dobra...- przerwała Nessa.- Dokończysz swój monolog później blondasku. Trochę nam się śpieszy. Laura czeka w aucie dobre 20 minut. Acha, Riker zamknij buzie, bo ci mucha wleci...
-Za późno...- odparł blondyn chrząkając. Dziewczyny wybiegły z domu i skierowały sie wprost do kabrioletu Vanessy. Na tylnym siedzeniu siedziała Laura, a obok niej uśmiechnięty Rocky. 
-Jesteście wreszcie!- zawołała w ich stronę.
-Rocky! Won z auta!- za Rydel i Nessą z domu wybiegł Ross.- To moja dziewczyna ty gzymsie!
-O miło, że w końcu sobie o mnie przypomniałeś...- uśmiechnęła się słodko Laura.
-Nawet nie wiedziałem, że przyjechałaś...
-No to już wiesz!- wrzasnęła wściekła Vanessa.- Rocky wypierdzielaj z tego auta, albo ci pomogę. Rydel na miejsce pasażera. Laura zostajesz ze swoim blondaskiem czy jedziesz z nami? Masz 2 sekundy na odpowiedź! 
-Jadę z wami.- odpowiedziała stanowczo. 
-No i cudnie.- powiedziała Ness po czym wsiadła za kierownicę. Rocky stał już obok Rossa, który posłał minę smutnego szczeniaczka w stronę Laury. Ta odpowiedziała mu buziaczkiem. Po chwili czerwony kabriolet ruszył z piskiem opon, zostawiając braci na chodniku.
-No i dostałeś kosza...- Rocky uśmiechnął się do Rossa i zniknął za drzwiami.

-Lau, jaki jest pierwszy punkt w naszym planie?- zapytała Vanessa.
-Jakim planie?- odezwała się zdziwiona Rydel.
- "Dwumiesięcznym Planie Zdobycia Ell'a"- odparła Lau.
-Aha...
-No to co jest pierwsze?
-"Spacer pod jego domem". 
-Rydel, słonko, szykuj się!- uśmiechnęła się złowrogo Van.
-Już się boję...- powiedziała lekko przerażona blondynka. Vanessa zaparkowała niedaleko domu Ellingtona. 
-Pora na realizację.- poinformowała dziewczyny Ness. Lau kiwnęła z uśmiechem głową.
-Ryd... On będzie twój. Wysiadamy.

Prolog

Prolog

Zapomniałeś już jak może być
Kiedy świat szybko kręci się tak.
Wokół Nas, no to patrz jak gubimy rytm kroków
I tracimy tu spokój.
Choć nie musimy się bać,
Że los zły zrzuci Nam z nieba nieszczęścia smak
Boję się, czuję jak znów jesteśmy w amoku
Ciągle mamy się na oku.

Tam, gdzie nikt Nas już nie znajdzie
Będziesz patrzył tylko na mnie.
Pójdę z Tobą na piechotę,
Jeśli masz na to ochotę.

Zabiorę Nas na obcy ląd
Rozjaśnię szary dzień tysiącami słońc.
Nie znajdą Nas, nie dosięgnie Nas czas,
Gdy w objęciach trzymasz mnie wiruje wszystko wokół Nas...

Rydel skończyła śpiewać. Cały czas się uśmiechała. Myślała o nim, tylko o nim. Problem w tym, że dla niego ona dalej była tylko koleżanką z zespołu. Nikim więcej. Ale dla niej to on był całym światem. Nikt i nic więcej się nie liczyło. Tylko ten jedyny... Ellington